niedziela, 1 maja 2011

II Rajd Off-Road Turów 2011

 30 kwietnia 2011 roku. Godzina 7.00. Wigancice Żytawskie. Miejsce gdzie diabeł mówi dobranoc a grupka zapaleńców foto mówi "dzień dobry" :) "Dzień dobry" tym co już od dobrych 9 godzin mordują się swoimi terenówkami z Punktami Kontrolnymi Przejazdu podczas II Rajdu Off-Road Turów 2011.
Rajd inny od tych wszystkich, na których byłem do tej pory. Na pierwszym miejscu nie liczył się czas tylko zdobycie pieczątek z właśnie tych PKP'ów. Im więcej tym lepiej.
A pieczątki zawieszone na sznurkach przeważnie do drzewek musiały być odbite na kartach przejazdu zawieszonych we wnętrzu auta na sznurku. Suma obu sznurków nie przekraczała nawet metra także terenówki czasami musiały dosłownie wjeżdżać lub ocierać się o drzewa.

Jak to wszystko wyglądało zobaczcie sami.




 Tak wyglądało wbijanie pieczątek na PKP'ach


Tak wyglądał roadbook, wg zawodnicy musieli trafić do PKP'ów




Podjazdy pod niektóre PKP'y zmuszały zawodników i ich maszyny do niesamowitego wysiłku. Tutaj trawers o kącie nachylenia około 45 stopni. Bez pomocy kolegów auto prawdopodobnie by się zrollowało na dno wąwozu.


 Straty w wozach były - czasami spore. Do 50 PKPu ubyło już sporo załóg.




Ta załoga była też na niedawnym, żagańskim The Great Escape organizowanym przez Alberta Gryszczuka.










Drugą, po przejazdach zawodników, rzeczą jaka mi się BARDZO podobała to pomoc współzawodników. Grupka, której towarzyszyłem liczyła cztery terenówki i wszyscy sobie nawzajem pomagali. Brawo panowie - takie polskie Camel Trophy :)




 Zwijanie "rugzuga"?


 Zawodnicy radośnie witali fotografów :)


Wbrew pozorom prolog okazał się jedną z trudniejszych przepraw dla zawodników




0 komentarze: